„Empuzjon” Olga Tokarczuk
Nie mam już chęci pisać recenzji każdej przeczytanej książki - zbyt dużo ich; a pisanie recenzji nie jest nawet w połowie tak przyjemne, jak czytanie. Ale… właśnie skończyłam „Empuzjon” Tokarczuk i muszę, po prostu muszę dać wyraz zachwytowi. Warsztat Tokarczuk, plastyczność jej języka, doskonałość kreowania świata… od pierwszej linijki byłam tam całą sobą. (Dała radę wywołać nawet u mnie tęsknotę za tamtą rzeczywistością - choć wiem, że nie była najlepsza, szczególnie dla kobiet, ale coś jest w tamtej epoce, co poprzez słowa takie jak u niej wabi mnie i nęci; świat sprzed ery komputerów i telefonów, świat kontaktów ludzkich twarzą w twarz; świat bez pośpiechu, w spokoju i ciszy. Ale to temat na inną notkę). Młody człowiek chory na gruźlicę przybywa do uzdrowiska… To już było, powiecie, u Manna? No, ale to tylko kanwa, na której Tokarczuk wysnuwa absolutnie swoją własną opowieść; dużo bardziej aktualną, niż można by na podstawie pierwszych stron przypuszczać. (Och, jaka szkoda, że Ma