Dieta.
Wyjaśnienie: tydzień temu rozpoczęłam moją coroczną, wiosenną dietę. Jako że wiele
znajomych osób o nią pytało i wciąż pyta, poniżej opis "co i jak". Ta
notka jest tylko i wyłącznie
o tym.
Tytułem wstępu,
plusy:
+ dieta jest zdrowa
+ daje +milion do energii
+ daje +milion do dobrego nastroju
+ cera, włosy i paznokcie wyglądają po niej świetnie
+ nie jest się na niej głodną/ym
+ nie występuje po niej efekt jojo
i minusy:
- dieta nie jest tania
- przygotowanie jedzenia pochłania sporo czasu
- jest dość restrykcyjna
- podejrzewam, że trudna (lub wręcz niemożliwa) w stosowaniu dla wegetarian i wegan
Jako
że mój doskonały metabolizm z wiekiem niestety odrobinę zwolnił, cztery
lata temu postanowiłam po raz pierwszy w życiu przejść na dietę.
Przetrząsnąwszy net w poszukiwaniu
czegoś skutecznego i zdrowego, znalazłam właśnie tę: ułożoną przez
amerykańską dietetyczkę, Ann Louise Gittleman. Opisała ją w swojej książce
"Fat Flush Plan" (pol. tłum. "Plan Wypłukiwania Tłuszczu"). Książkę
nabyłam i od tego czasu co roku z niej korzystam, robiąc
przez cztery tygodnie pierwszą fazę diety - oczyszczającą. (Pozostałych
dwóch faz nigdy nie wypróbowywałam - nie mam pojęcia, jak działają).
Polskie tłumaczenie książki jest niestety bardzo kiepskie (kwiatki typu
"chiński groszek" zamiast "zielony groszek",
jako że w USA nasz zielony groszek nazywają właśnie chińskim), dlatego
lepiej kupić sobie oryginał. Książka napisana jest w typowo amerykańskim
"możesz-uleczyć-swoje-życie" hurraentuzjastycznym stylu; nie należy się
tym zrażać czy irytować. Dieta działa i
jest zdrowa - a to najważniejsze.
Na
czym polega?
W skrócie: wolno jeść wyłącznie warzywa, owoce, jajka,
grzyby, mięso (czerwone 2x w tygodniu, poza tym białe) oraz ryby/owoce
morza. Zabroniona jest kawa, herbata,
alkohol, sól, cukier, produkty mleczne i zbożowe oraz tłuszcze (typu
olej czy oliwa z oliwek). Jedzenie "smaży się" na bulionie niskosodowym,
a poziom tłuszczu w diecie uzupełnia suplementem zawierającym GLA (np.
olejem z wiesiołka) i olejem lnianym tłoczonym
na zimno. Pije się wodę z sokiem żurawinowym i (raz dziennie, przed
śniadaniem) ciepłą wodę z sokiem z cytryny. Błonnik zapewniają mielone
łupiny nasion babki płesznik (łyżeczka rano i wieczorem do szklanki wody
żurawinowej). Śniadanie to albo koktajl owocowy
z białkiem bezlaktozowym w proszku albo jajecznica z warzywami czy
grzybami. Posiłki główne to raz dziennie porcja ryby/owoców morza i raz
dziennie porcja mięsa, do tego dużo warzyw. Owoce i ugotowane na twardo
jajka to przekąski między posiłkami. Owoce wybiera
się z dość mocno ograniczonej listy (jabłka, gruszki, śliwki,
brzoskwinie, nektaryny, owoce jagodowe, wiśnie, grejpfruty, pomarańcze).
W książce jest też lista dozwolonych warzyw (prawie wszystkie) i
przypraw (również ogromny wybór).
Jak
działa?
Szczegółowe opisy biologiczno-biochemiczne daruję sobie: są w
książce. Dietę (a właściwie, jak napisałam powyżej, pierwszą jej fazę)
można - jak pisze autorka -
stosować bezpiecznie do czterech tygodni. Nigdy nie stosowałam jej
dłużej. W ciągu czterech tygodni można schudnąć ok. 5 kg (a zdrowe tempo
chudnięcia to zrzucanie właśnie ok. 1 kg na tydzień). Ogromnymi plusami
diety są też rozpierająca energia i doskonały
nastrój. Wydawałoby się, że człowiek, który odmawia sobie tego czy
tamtego w jadłospisie, powinien chodzić skwaszony i sfrustrowany -
tymczasem nic z tych rzeczy; po pierwszych kilku dniach przestaje się
nawet tęsknić za niedozwolonymi produktami. Energii
zaś mam tyle, że w ciągu miesiąca diety jestem w stanie załatwić i
zrobić więcej niż przez kilka miesięcy (!) normalnego odżywiania. Na
diecie poprawia się też bardzo stan paznokci i włosów, a cera robi się
świetlista: tak promienna jak na sfotoszopowanych
zdjęciach w reklamach, tylko że na żywo.
Skąd wziąć przepisy na dania?
W książce są przepisy na dwa tygodnie fazy pierwszej; wystarczy je po dwóch tygodniach powtórzyć. Autorka wydała też książkę kucharską - "The Fat Flush Cookbook" (pol. tłum. "Książka kucharska. Plan Wypłukiwania Tłuszczu") - jeśli ktoś zamierza robić tę dietę co roku albo przejść przez wszystkie fazy, zdecydowanie opłaca się ją kupić. I znowu - polskie tłumaczenie jest kiepskie, polecam oryginał.
Co
po zakończeniu?
Osobiście wracam do "normalnego" jedzenia (na co dzień
odżywiam się raczej zdrowo, ale też niczego sobie nie odmawiam, bo jedzenie to według mnie
jedna z największych życiowych
przyjemności). Po zakończeniu diety nie ma, o dziwo, zjawiska rzucania
się na rzeczy wcześniej niedozwolone. Ot, zje się kawałek czekolady i
robi się od razu baaardzo słodko (oraz chce się pić). Apetyt na
niezdrowe produkty wraca z czasem, energia niestety
maleje - ale kolejnej wiosny można przecież znowu zrobić dietę.
Co
jeszcze?
W diecie niezbędnym "składnikiem" jest też przesypianie
regularnie ośmiu godzin (najlepiej od 22 do 6) i krótkie (15-20 min.)
codzienne spacery. Spacery wykonywałam
tylko w pierwszym roku diety; w drugim i trzecim zamiast tego 3x w
tygodniu biegałam, a w tym chodzę 2x w tygodniu na siłownię. Autorka
odradza wykonywanie jakichkolwiek bardziej intensywnych ćwiczeń podczas
pierwszej fazy diety, ale że czuję się bardzo dobrze,
robię to na tzw. własne ryzyko. Mnie nie zaszkodziło, za innych nie
ręczę.
Lista "nietypowych" produktów, potrzebnych do diety:
a) ze sklepu ze zdrową żywnością
- sok żurawinowy, zawierający w składzie wyłącznie sok żurawinowy (tj. żadnego cukru, słodziku, itp.)
- zmielone łupiny nasion babki płesznik
- wysokolinolenowy olej z siemienia lnianego, tłoczony na zimno
b) ze sklepu dla kulturystów
- białko bezlaktozowe w proszku
c) z apteki
- suplement zawierający GLA (np. kapsułki z olejem z wiesiołka, np. Efamol)
- nieobowiązkowo: suplement wspomagający pracę wątroby (np. ostropest plamisty, np. Sylimarol - osobiście zawsze go w trakcie diety biorę).
Autorka pisze, że można też brać suplementy spalające tłuszcz, ale tych nigdy nie brałam.
Wszystko
dostać można bez trudu w sklepach internetowych. W dużych polskich
miastach nie ma też problemu, żeby kupić stacjonarnie; nie mam pojęcia,
jak w małych miasteczkach.
Mieszkającym w Szwajcarii doradzam kupienie sobie białka w Polsce -
cena jest dokładnie ta sama, tylko waluta inna.
Naprawdę śietnie napisane. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń