Woźniak-Starak a sprawa polska.

Nie wiem, czy uda mi się dziś precyzyjnie przekazać, co mam na myśli - jako że notka ta powstaje pod wpływem wzburzenia. Ale spróbuję, bo to jednak dość ważne.

Domniemywam, że prawie każdy polskojęzyczny/a czytał/a/słyszała/a już o śmierci Piotra Woźniaka-Staraka. Wiele osób zauważyło też pewnie, że komentarze pod artykułami odnośnie - najpierw - relacji z poszukiwań, a później informacji o rzeczonej śmierci, zostały wyłączone. Wielu komentującym nie przeszkodziło to jednak umieszczać wpisów o tym pod tematami zupełnie ze sprawą niezwiązanymi, wreszcie - na forach i innych mediach społecznościowych.

Tak, od czasu do czasu czytam komentarze. Czasem rozmyślnie, a czasem po prostu ciężko tego uniknąć, gdy wzrok wędruje do końca tekstu i komentarze - przynajmniej te pierwsze - czytają się same. Czasami (choć rzadko) zaglądam też na fora internetowe albo wchodzę na Twittera. Moment, gdy tego żałuję, przychodzi zawsze prędzej niż później. Bywa i tak, że natychmiast.

Woźniak-Starak był młodym człowiekiem. Zginął w wypadku - gdyby nie to, teoretycznie mógł pożyć jeszcze co najmniej tyle lat, ile miał. Był synem milionera, miał żonę dziennikarkę-celebrytkę oraz produkował filmy. Owszem, podobnie jak większość komentujących, nie znałam go osobiście, a widziałam przelotnie raz w życiu - na zuryskiej ulicy. Sprawiał wrażenie miłego i ciepłego człowieka, ale może był zupełnie inny, nie wiem. Niemniej - oto osoba, który wydaje się wieść szczęśliwe życie, nagle ginie - tragicznie i młodo. Wydawałoby się, że pierwszą reakcją w takiej sytuacji powinno być przynajmniej jakieś śladowe współczucie... 

Tymczasem w komentarzach - radość. Hahah, dobrze mu tak, pewnie ćpał, pewnie pił i stąd ten wypadek, sam sobie na to zasłużył, idiota, piszą komentujący (i ach, sami stają się od razu o tyle lepsi, o tyle mądrzejsi, o tyle bystrzejsi, bo oni przecież żyją!) Gdzie indziej prowadzone jest szydercze śledztwo - ahahah, żonkę zdradzał, no pięknie, dobrze jej tak, ale miała niespodziankę, pewnie się cieszy, że on już nie żyje. Internauci znają już oto każdy szczegół życia PWS, wszyscy służyli jako materac, najdrobniejsze brudne i brudniejsze detale są dla nich oczywiste. Roztrząsanie, omawianie, dokładanie, budowanie. A do tego jeszcze wdowa na pogrzebie w nie dość skromnej sukience!

Bezinteresowna nienawiść bliźniego. Wydanie specjalne choć nieeksluzywne. Made in Poland. 
              

Komentarze

  1. Jeszcze dołożę komentarz mojej znajomej (który mnie załamał :( ) zaraz po potwierdzeniu informacji, że PWS nie żyje, zginęło kilka osób na Giewoncie. Komentarz: wreszcie jakaś normalna tragedia, a nie tylko ten Starak i Starak....
    Podłość i miałkość ludzi nie zna granic.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty