I znowu czytanie - 143/n
Na czerwono to, co na pewno trzeba; pomarańczowo - to, co dostarczy bardzo dobrej rozrywki; kursywą to, co omijać:
"Nie pytaj. Klan Kennedych i kobiety, które zniszczyli" M. Callahan - jak w tytule, czyli o zbrodniach i niecnych postępkach mężczyzn jednego z najbardziej nietykalnych klanów Ameryki. Momentami po prostu szokujące (vide np. ojciec klanu, szanowany senator Joe Kennedy, gwałcący koleżanki córek, gdy przychodziły do Kennedych nocować). Zarazem bardzo smutny obraz wieloletniego szowinizmu powszedniego w USA: mężczyzn, ktorym wolno było wszystko i kobiet, którym musiały to znosić - a jeśli się buntowały, mogły np. zostać wbrew swej woli zamknięte w szpitalu pschiatrycznym, pozbawione środków do życia, niszczono im reputację itp.
"VHS. Przewińmy to jeszcze raz" Pigout i P. Corso - rozmowa Pigouta (którego kojarzę z jakimiś zabawnymi wypowiedziami, pochodzącymi z Facebooka) z drugim chłopakiem, o którym nigdy w życiu nie słyszałam (najwyraźniej będącym też jakimś rodzajem influencera). Obaj panowie wspominają lata 90. - pod kątem właśnie rzeczonego VHS, czyli boomu wypożyczalni video; wspominają, jakie filmy się wtedy oglądało (bo wszyscy oglądaliśmy te same), itp. Można z sentymentu do lat 90., aczkolwiek przyznam, że gdybym ją kupiła, a nie pożyczyła, to miałabym poczucie zmarnowanych pieniędzy.
"Katabaza" R. F. Kuang - świat prawie że nasz, z tą różnicą, że na uniwersytetach uczy się też magii (w dużej mierze opartej o... logikę). Dwoje studentów schodzi do Piekła, by odzyskać duszę zmarłego promotora i w ten sposób doprowadzić do jego zmartwychwstania - bowiem poparcie tego promotora, jako znaczącej osobistości w świecie uczelniano-naukowym, umożliwiłoby im zrobienie błyskotliwej kariery. Świetnie opisany syndrom sztokholmski oraz wszelkie patologie uniwersyteckie. Sama się co prawda nie doktoryzowałam, ale to, co usłyszałam od bliskich mi osób, związanych zawodowo z uczelniami, czyni świat przedstawiony u Kuang niestety bardzo wysoce wiarygodnym i prawdopodobnym. Warto przeczytać, choć nie podobało mi się zakończenie (im dalej w las, tym bardziej bowiem protagonistów nie lubiłam i nie życzyłam im powodzenia). Oraz: praktycznie dopiero na ostatnich stronach książki dotarło do mnie, że główna bohaterka jest Azjatką (a ma to sens, biorąc pod uwagę nazwisko autorki).
"W domu kłamców" K. Cox - kryminał. Impreza u bogatej rodziny patchworkowej, ktoś ginie gwałtowną śmiercią, a policja wszczyna śledztwo - podczas którego na jaw wychodzą kolejne tajemnice członków rodziny. Rzetelnie skonstruowane postacie, dobra rozrywka, choć nieco przegadane. Niemniej można.
"Marka Beckham. Pieniądze, seks i władza" T. Bower - Beckham jest jednym z nielicznych piłkarzy, jakich nazwisko kojarzę; dodatkowo jedynym spośród nich, który jest przystojny (minus tatuaże oraz niestety, nadaje się wyłącznie do oglądania, gdyż traci bardzo wiele na uroku, gdy otwiera usta). Jego żonę, czyli Victorię, kojarzę z kolei z czasów nastoletnich, gdy na topie był zespół Spice Girls. Książkę podsumować można w trzech słowach: zdrady, pieniądze, udawanie. Nie dokończyłam jej i nie planuję, gdyż nawet tylko czytanie o ciągłych zdradach Beckhama, kryzysach w ich związku przy jednoczesnym udawaniu, że są wspaniałym małżeństwem i robieniu adekwatnych sesji zdjęciowych oraz ustawek z paparazzi, nieustannych próbach Victorii, by zdobyć więcej sławy i więcej pieniędzy, sprawiło, że się zmęczyłam. Podziwiam samozaparcie tych ludzi w prowadzeniu takiego życia; mocno jednocześnie wątpię, że nawet te miliony funtów takie coś by mi wynagrodziły - ale jak wiadomo, każdy jest inny i ma inne potrzeby.
"Willa" R. Hawkins - thriller/kryminał. Dwie dorosłe już przyjaciółki wyjeżdżają na wakacje do Włoch. Zatrzymują się w willi, gdzie ongiś doszło do tajemniczego morderstwa - w które zamieszanych było kilkoro sławnych później artystów. Jedna z przyjaciółek zaczyna prowadzić śledztwo w tej sprawie... Przewidywalne zakończenie; można sobie darować.
"Wiara" A. Kańtoch - kryminał. Lata 80., niewielka polska wieś i morderstwo: obca dziewczyna, której nikt we wsi nie znał. Dobrze i przekonująco nakreślone postacie (milicjanci, księża, mieszkańcy), zagadka wciąga bez reszty. Szkoda tylko, że rozczarowujące (zbyt, według mnie, wydumane) zakończenie - ale i tak polecam.
"Ministerstwo moralnej paniki" A. Lee Koe - zbiór opowiadań o przeróżnych ludzkich losach, których wspólnym mianownikiem jest Singapur (czyli trochę inne realia niż te, które mamy tutaj). Podobne klimaty do Alice Munro. Wszystko poprawnie, porządny warsztat i dobrze się czyta, ale czegoś tu brakuje; dokładnie jak w przypadku Munro, nie mam wrażenia, że zostanie to ze mną na dłużej. Jak najbardziej zatem można, ale nie trzeba.
"Ptaki ciernistych krzewów" C. McCullough - saga o trzech pokoleniach, o codzienności i miłościach niespełnionych i niemożliwych; o tym, jak ludzie marnują życie, by unieszczęśliwiać się na najrozmaitsze wyszukane sposoby. Jak wiadomo, "wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda nieszczęśliwa rodzina jest nieszczęśliwa na swój sposób" - czyli właśnie o tym drugim tutaj czytamy i się wzruszamy, podobnie jak przy "Przeminęło z wiatrem", "Buddenbrookach", "Krystynie, córce Lavransa" czy "Annie Kareninie" - tylko że tutaj w tle mamy Australię i pierwszą połowę XX wieku. Jak najbardziej można, chyba nawet trzeba?
"Ogród rozpaczy ziemskich" B. Serrano - lektura obowiązkowa dla każdego, kto kiedykolwiek pracował dla korporacji, a nie jest korpozwierzęciem z natury. XXI wiek, Hiszpania, ale akcja mogłaby dziać się w jakimkolwiek społeczeństwie europejskim. Protagonistka pracuje bowiem w korpo i jednocześnie nie jest, oględnie rzecz ujmując, chętna jakiemukolwiek świadczeniu stosunku pracy, opanowała natomiast do perfekcji tegoż symulowanie. Co gorsza, nie ma niestety także stabilnych żadnych innych życiowych filarów - nie jest w szczęśliwym związku, nie ma obok siebie wspierającej rodziny czy grupy przyjaciół. Krótko mówiąc, książka to rzecz o największych bolączkach współczesnego społeczeństwa pierwszego świata: wypaleniu zawodowym, samotności i depresji. Bardzo dobrze napisane - oraz nie dało się nie lubić głównej bohaterki. Zakończenie przewrotne i w nieco makabryczny sposób bajkowe.
"Metry na sekundę" S. Pilgaard - szwedzka prowincja, protagonistka jest partnerką wykładowcy na uniwersytecie ludowym; oboje są młodymi ludźmi i świeżo upieczonymi rodzicami. Główna bohaterka w ramach pracy zawodowej prowadzi „kącik porad” (pisząc jako odpowiedzi wyjątkowo pretensjonalne teksty, chyba najgorszą część tej książki). Ze swoją „uśmiechniętą depresją” (mocno związaną z narodzinami dziecka), niewytłumaczalną nieumiejętnością zdania egzaminu na prawo jazdy i usiłującymi - dość żałośnie - prowokować komentarzami w smalltalkach nie była dla mnie zabawna, wywoływała natomiast coś pomiędzy litością a irytacją; oraz okazjonalnie emocję, które Niemcy ładnie określają mianem „fremdschämen”. Nie mogę polecić.
"Nocna zmiana" S. King - opowiadania; przeczytałam ponownie w Halloween, w celu przypomnienia sobie "Dzieci kukurydzy". Jeśli lubicie Kinga, to wiecie, że warto; jeśli nie - można sobie darować.
"Borkowie i kaszubskie przygody 01 - Franc i tajemnica Jantaru" D. Kaszubowska - dla dzieci/młodzieży; ciutkę za dużo inspiracji "Harrym Potterem", ale ogólnie przyjemne, prawie jak "Frank i Finka" - doceniam też i rozumiem lokalny - kaszubski - patriotyzm. Na pewno przeczytam kolejne.
"Busem przez świat. Wyprawa pierwsza" K. Lewandowski - lekko i dość przyjemnie o zwiedzaniu Europy przez grupkę studentów w roku pańskim 2010. Można, szczególnie jeśli jest się bardzo młodym człowiekiem, planującym w miarę bezkosztową podróż - acz realia w ciągu ostatnich piętnastu lat dość znacząco się już zmieniły.
(Jeszcze została mi Soukupova, ale to już następnym razem, trudno).

Komentarze
Prześlij komentarz