„Empuzjon” Olga Tokarczuk

Nie mam już chęci pisać recenzji każdej przeczytanej książki - zbyt dużo ich; a pisanie recenzji nie jest nawet w połowie tak przyjemne, jak czytanie. Ale… właśnie skończyłam „Empuzjon” Tokarczuk i muszę, po prostu muszę dać wyraz zachwytowi. Warsztat Tokarczuk, plastyczność jej języka, doskonałość kreowania świata… od pierwszej linijki byłam tam całą sobą. (Dała radę wywołać nawet u mnie tęsknotę za tamtą rzeczywistością - choć wiem, że nie była najlepsza, szczególnie dla kobiet, ale coś jest w tamtej epoce, co poprzez słowa takie jak u niej wabi mnie i nęci; świat sprzed ery komputerów i telefonów, świat kontaktów ludzkich twarzą w twarz; świat bez pośpiechu, w spokoju i ciszy. Ale to temat na inną notkę). 


Młody człowiek chory na gruźlicę przybywa do uzdrowiska… To już było, powiecie, u Manna? No, ale to tylko kanwa, na której Tokarczuk wysnuwa absolutnie swoją własną opowieść; dużo bardziej aktualną, niż można by na podstawie pierwszych stron przypuszczać. (Och, jaka szkoda, że Mann nie może przeczytać jej książki). Bywa dziwno i straszno, a zupełnie zwyczajnie zarazem; bywa filozoficznie i zębozgrzytniczo (przy dyskusjach na temat kobiet); ale jest smacznie. Cały czas smakowicie. Tak, że och. 

Zazdroszczę. Chciałabym umieć TAK pisać. Plastyczność opisów; smaki, zapachy (nie czytajcie tej książki na głodno!), widoki. Kwintesencja apetyczności, zaiste. Chapeau bas, Pani Olgo. 


A poza tym - takie tam drobiazgi. Obsesja z byciem podglądanym, np. przez dziurkę od klucza, skłoniła mnie do refleksji. Podróżujemy dużo, śpimy w różnych miejscach… a jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy, że ktoś może/chciałby/że powinnam się tego obawiać. A powinnam? Z ciekawości - Wy się obawiacie? 

(Choć nawet czytałam ostatnio książkę o mężczyźnie, który wraz z żoną stworzył w swoim motelu pokój do voyeurowania. „Zapiski podglądacza” G. Talese, można, nie trzeba). U Tokarczuk oczywiście ta obsesja, jak się okazuje, ma swoje bardzo solidne powody. 


Kocham bażanci dystans głównego bohatera i głównego bohatera za bażanci dystans. 


Rozbawiło mnie nieco opisywanie gór dolnośląskich w taki sposób, jakby ich piękno i niebezpieczeństwo zarazem tyczyły się Alp czy Gór Skalistych, a przecież to bardziej wzgórza niż góry… ale domniemywam, że jest w tym miłość autorki do tamtej okolicy. (Byłam tam kiedyś, nie raz; ale prawda, że wiele lat temu. Teraz, po „Empuzjonie”, pewnie przy okazji wrócę. Pewnie nie tylko ja).


Przypomniała mi o tym, że słowo „blik” ma przecież inne znaczenia niż tylko kod do płatności.


I co więcej mam Wam powiedzieć? Może tylko to, że nie rozumiem, czemu nie podeszły mi wcześniejsze książki Tokarczuk. Muszę do nich wrócić, bo teraz wydaje mi się to niemożliwe. 


Komentarze

  1. Dobrze, że piszesz i to tak ładnie. Jak to nie podeszły,,, no dobra, nie odzywam sie, różnie to bywa i się zmienia. Ale chociaż te opowiadania "Historie bizarne" proszę, nie wierzę, że Ci się nie spodobają! W zasadzie nie myślę o podglądaczach, z wyjątkiem w łazience wieczorem, bo mam okno i blok naprzeciw, ale wtedy też raczej z myślą "to ich problem, jak będą chcieli podglądać, nie będę im współczuć!".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie wiem! Ale zaraz sięgam po kolejne jej książki, tylko dokończę jeszcze Plebanek o Brukseli, bo mi się misclickiem otworzyła (nienawidzę nowego softu do Kindle'a!) i tak jakoś poszło.

      Usuń
  2. Ja akurat doskonale wiem, czemu mi nie podeszły moje dwa podejścia do Tokarczuk. "Prowadź swój pług przez kości umarłych" jako kryminał oceniam pozytywnie, ale nie mogłam przełknąć perspektywy głównej bohaterki, u której wszystko co złe jest albo męskie, albo kościelne, albo polskie. Nawet jak słońce zachodziło to dlatego na zachodzie, że spierdalało z Polski do Czech. Można się nie zgadzać, ale czytało się nieźle - szczególnie, że słuchałam tego jako audiobook, podczas zimowych wieczornych biegów po ciemnych uliczkach osiedla ;)

    Potem jednak spróbowałam Ksiąg Jakubowych no i ja tego po prostu nie mogę, nie dam rady, nie przebrnę. Ten wybitnie plastyczny język został wykorzystany do opisu np. scen seksu, w których pewien Żyd rżnie w lesie swoją młodą żonę jednocześnie patrząc w oczy jej brata, który sekretnie jest jego kochankiem. Na takie dzikie porno się nie piszę! Może gdyby chociaż ten język był mniej plastyczny...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Empuzjon" możesz przeczytać bezpiecznie, nic podobnego tam nie ma. Ja wrócę chyba w następnej kolejności do "Prowadź..."

      Usuń
  3. ja znów swego czasu uwielbiałam Tokarczuk (chociaż osobiście uważam, że "Podróż Ludzi Księgi" to jest plagiat "Pachnidła" Suskinda ;)), natomiast jak dotarłam do "Anna In w grobowcach świata", to nie przebrnęłam, i z kolejnymi książkami dałam sobie spokój. ale ponieważ o "Empuzjonie" czytam same dobre opinie, to muszę przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Anny In..." jeszcze nie ruszałam. Ale "Empuzjon" koniecznie!

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty