Świadczenia.

Chorowanie w Szwajcarii jest ciut milszym zajęciem niż w Polsce, bo jest płatne w 100%. Co oznacza, że człowiek chorujący nie jest ukarany przez los podwójnie (złym samopoczuciem i obniżeniem pensji), a "tylko" złym samopoczuciem (wystarczająco).
Standardowo jest też tak, że zwolnienie lekarskie przynosić trzeba, jeśli choroba przedłuży się do określonego czasu. W mojej poprzedniej pracy było ono konieczne przy więcej niż trzech dniach nieobecności, w obecnej - przy pięciu. Bardzo mnie to cieszy, bo choruję rzadko - a jeśli już, to zazwyczaj jest to trwająca właśnie tydzień jakaś wirusówka, przy której pójście do lekarza i tak nie ma wielkiego sensu ("proszę leżeć w łóżku i spożywać dużo płynów").

Ubezpieczenie od bezrobocia.
Kiedyś już o tym pisałam na starej wersji bloga, ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak to dokładnie wygląda. Otóż każdego miesiąca z mojej pensji odprowadzany jest pewien procent na tzw. ALV (Arbeitslosenversicherung). W praktyce oznacza to, że gdyby przydarzyła mi się utrata pracy, wtedy przez kolejny rok (albo, oczywiście, do momentu znalezienie nowej pracy) co miesiąc otrzymywać będę 70% obecnej pensji. Gdybym miała dziecko, byłoby to 80%. Prawo do tego świadczenia uzyskuje się po przepracowaniu sześciu miesięcy. Nigdy jeszcze z niego nie korzystałam, ale znacząco uspokaja mnie fakt, że jest - i że gdyby cokolwiek, to.

Poza tym z pensji pobiera się procenty na wyżej wspomniane ubezpieczenie chorobowo-wypadkowe i dwa filary emerytalne. (Trzeci filar można sobie uiszczać samodzielnie i do pewnej kwoty rocznej jest to wolne od podatku). Pracodawca współuczestniczy w opłacaniu tych składek, ale szczegółów nie znam. Póki co, do emerytury mam prawie tyle lat ile żyję, nie jest to więc bardzo frapujący mnie temat. Nie wątpię też, że zanim przyjdzie co do czego, wiek emerytalny zostanie podniesiony jeszcze co najmniej kilkukrotnie.

Z tego co widziałam w regulaminie obecnej firmy, dostaje się też pewną kwotę z racji okrągłych urodzin, ślubu i narodzin dziecka. Nie mam pojęcia, jak bardzo zwyczaj ten jest w Szwajcarii rozpowszechniony. Co do dzieci, każdemu przysługuje tzw. Kindergeld w wysokości 200-250 CHF na głowę potomstwa, zależnie od wieku tegoż potomstwa. Co jeszcze przysługuje, tego nie wiem, bo póki co nie dotyczy mnie to osobiście. W każdym razie rodzenia dzieci dla możliwości nabycia dodatkowych butelek wina - nie stwierdzono.

Urlop wynosi standardowo pięć tygodni, rozumianych jako 25 dni. Z tego co wiem, rzadko która firma oferuje dłuższy... nad czym zresztą nieustająco ubolewam i (znowu!) zazdroszczę Francuzom, bo dwadzieścia pięć dni, pfff, co to jest dwadzieścia pięć dni, to jest o wiele za mało. Ech.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty