Drama po szwajcarsku.

Wracałam kilka dni temu do domu, dość późnym wieczorem. Kiedy dotarłam na przystanek, okazało się, że na tablicy oczekiwanych odjazdów nie jest wyświetlany żaden z autobusów, które docierają do mojego domu - mimo tego, że według rozkładu jechać powinno ich co najmniej kilka. Ba, nie była również - rzecz tu w takich wypadkach niebywała! - wyświetlana żadna informacja, że cokolwiek zostało odwołane i dlaczego.
Na przystanku czekała jakaś dziewczyna; zapytałam, czy ona wie może coś na na temat. Niestety, jedyna informacja, jaką była się w stanie podzielić, to że czeka na przystanku już z dobry kwadrans i że nieco wcześniej odwołano jej pociąg, też bez podania przyczyny. (Kolejne zdarzenie rzadkie: zarówno odwołanie pociągu, jak i brak informacji "dlaczego"). Zrobiło mi się dość niewyraźnie: zadałam sobie pytanie, czy ma to związek z jakąś akcją antyterrorystyczną albo wręcz atakiem. (Przecież Turcja, zaledwie parę dni temu...) 
W tym momencie na przystanku zatrzymał się samochód, na który dziewczyna najwyraźniej czekała. Zaproponowała, że mogą podwieźć mnie do domu; skorzystałam bez wahania (coś, czego zresztą nie uskuteczniam w żadnych innych krajach, ale tu ogólnospołeczne zaufanie jakoś się udziela). 
W domu okazało się, oczywiście, że na szczęście nic złego się nie wydarzyło - a tym samym Tajemnica Źle Działającej Komunikacji pozostała niewyjaśniona. Może powinnam złożyć skargę, z zapytaniem?

Komentarze

Popularne posty