Językowo.

Po ponad czterech latach pobytu tutaj wciąż czytam odruchowo "Hr. Meier" jako "hrabia". Ciekawe, czy kiedykolwiek mi się to przestawi.

Ze względu na język, wielu ludzi nieniemieckojęzycznych traktuje Szwajcarów, Niemców i Austriaków jak jedną nację. Jest to jednak zdecydowane faux pas, a stosunek szwajcarski do Niemców ilustruje dobrze następująca anegdota: na wczorajszym zebraniu  prowadzący powiedział, że dnia tego i tego zaczyna u nas pracę człowiek ten i ten, przedstawił jego CV itd., po czym dodał na koniec "to Niemiec, ale mimo to jest sympatyczny". Sala wybuchnęła śmiechem; ja osobiście  rozdarta byłam między odrobiną pewnej Schadenfreude (doskonale zapewne znanej każdemu narodowi, którego przedstawiciele wywołują u cudzoziemców wiele negatywnych skojarzeń: "ha, nie lubią/śmieją się nie tylko (z) nas!"), a odrobiną współczucia dla obecnych na sali Niemców. Żart był kiepski, wiadomo. Natomiast Niemcy to najliczniejsza mniejszość w Szwajcarii i podobno z tego właśnie powodu nie są tu przez wszystkich mile widziani.

Na co dzień posługuję się tu głównie niemieckim (praca, sklepy itp.). Z A. rozmawiamy czasem po niemiecku, czasem po angielsku. Mimo tego, że obydwa języki znam na podobnym poziomie, zauważyłam, że mówienie po niemiecku męczy mnie bardziej niż po angielsku. Nie wiem do końca, czego to kwestia - może tego, że trzeba się więcej nagadać, czego nie lubię (dlaczego właściwie w niemieckim nie używa się na co dzień Präteritum, tylko Perfektu?!) A może dlatego, że niemieckiego nauczyłam się później niż angielskiego?
Zaobserwowałam też, że jeśli jestem bardzo zmęczona, zaczynam gorzej mówić: robić błędy, zapominać słów. Z drugiej strony, coraz częściej zdarza mi się myśleć w obcym języku - a od pewnego czasu także trójjęzycznie śnię.

Komentarze

Popularne posty