Skutki bezpośrednie demokracji bezpośredniej.

Jak być może każdy wie (a jeśli nie wie, natomiast czyta te słowa, to się za moment dowie), w Szwajcarii systemem miłościwie panującym jest demokracja bezpośrednia. Bardzo fajna rzecz, polecam wszystkim i żałuję, że - póki co - nie mam możliwości brania udziału w głosowaniach. Oczywiście, nigdy nie jest tak, żeby coś miało wyłącznie plusy, a ponieważ jest to blog polski, przejdziemy zaraz do minusu (-a?) Otóż ma do siebie ta demokracja bezpośrednia to, że wpływa na ludzką mentalność. Wpływając na ludzką mentalność zaś powoduje, że Szwajcarzy wychowani są w duchu, iż każdy może/ma prawo/powinien się wypowiedzieć, jego punt widzenia jest istotny i zostanie rozważony. Co w tym złego, zapytacie? Na co dzień nic, chyba że macie spotkanie w pracy (a imię ich jest Legion, tych spotkań pracowych): a jako że wszyscy się chcą wypowiedzieć (i wypowiadają!) i ładnie przekonują do swoich racji, spotkanie takie trwa... i trwa... i trwa... Obecna na nim ja w duchu zgrzytam zębami, nieudolnie maskuję ziewanie i marzę o jakimś Wielkim/ej Groźnym/ej Szefie/owej, który/a huknie na towarzystwo, podejmie arbitralną decyzję i zakończy dyskusję, nim się ona na dobre rozpocznie. (Oczywiście, gdyby powyższy WGS zaistniał/a, zapewne byłabym pierwsza do buntu przeciwko i gorącej niechęci do, proszę w to nie wątpić).
A poważnie, to nie rozumiem, czemu dwie osoby nie mogą skrótowo wyłożyć zalet i wad danych opcji, a potem byśmy szybciutko zagłosowali i mieli z głowy to całe gadanie. Dlaczego, ach, dlaczego większość ludzkości nie patrzy na to tak, jak ja?

Poza tym SVP (tutejsza prawicowa partia polityczna), zachęcając do głosowania na nich, przysłało nam zapalniczkę. Sama nie wiem, co o tym myśleć: czyżby chcieli, żeby wyborcy kogoś podpalili?... Więcej zastosowań zapalniczki w kontekście "wybory" nie przychodzi mi bowiem do głowy. Obwińmy za to może kraj mojego pochodzenia, a tymczasem - dobranoc.

Komentarze

Popularne posty