Garść refleksji językowych.

Znam wiele osób, które denerwuje stosowanie zdrobnień w polskim; mnie samą też to zresztą czasami irytuje ("pieniążki", "pani Kasiuniu", itp.) Liczba zdrobnień i możliwości zdrabniania to coś typowego dla języków słowiańskich - o ile wiem, żadna inna europejska grupa językowa się tym nie cechuje. Kotek, koteczek, kotuń, kotulek, kociątko... to już pięć, podczas gdy w takim, dajmy na to, niemieckim jest tylko i wyłącznie "Kätzchen". Mam też wrażenie, że w niemieckim zdrobnień używa się bardzo rzadko. W polskim dostępne są także zgrubienia ("kocisko") - rzecz zupełnie w niemieckim nieznana. O ile z brakiem większej niż jeden liczby zdrobnień da się żyć, o tyle przyznam, że zgrubień czasami bardzo mi brakuje (głównie w chwilach irytacji). Szwajcarzy, w przeciwieństwie do Niemców, używają w dialekcie zdrobnień bardzo, bardzo często. Chwilami wydaje mi się, że połowa lub wręcz 3/4 rzeczowników ma dołączony sufiks "-li" (odpowiednik niemieckiego "-chen"). Np. "zdjęcie" w dialekcie praktycznie zawsze jest "zdjątkiem" ("Föteli", od słowa "Foto"). Wśród zdrabnianych rzeczowników nie ma jednak nigdy słowa "pieniądze"! Indagowani w tej sprawie Szwajcarzy byli zdziwieni pomysłem i stwierdzili, że pieniądze to zbyt poważny temat, żeby go zdrabniać.

Nie wiem, czy też tak macie, ale zdarza mi się, że jakieś słowo bawi mnie bądź zapamiętuję je tylko dlatego, że ma odmienne znaczenie w innym języku/językach. Np. niemiecki Lastkraftwagen jest dla mnie zawsze "wagonem ostatniej siły" (w taki sposób udało mi się to słowo wreszcie zapamiętać, choć nie wiem po co, skoro i tak wszyscy tu używają skrótu LKW; podobnie jak BH na stanik, czyli Büstenhalter). Wyraz "żar" zapamiętałam bez trudu dlatego, że po niemiecku to "Glut". Nie inaczej działa to w przypadku nazw miejscowości: takich jak np. tutejsze Wankdorf albo Bitsch. Ostatnio kolega w mejlu użył idiomu "auf der Hut sein" (dosłownie można to zrozumieć jako "być na kapeluszu", ale znaczy "mieć się na baczności") - jako że znałam tylko jedno znaczenie słowa "Hut" (kapelusz), wydało mi się to na tyle absurdalne, że zapadło w pamięć. Niemiecki umożliwia też czasami rozumienie dwuznaczności w dokładnie taki sposób, jak w polskim: kilka lat temu zurychska policja lotniskowa wypuściła broszurę, reklamującą skuteczność ich usług. Sloganem, jakiego ktoś zdecydował się użyć (ciekawe, czy celowo?) było "damit Sie sicher in die Luft gehen!" - czyli coś w stylu "z nami z pewnością wylecicie w powietrze!"

Komentarze

Popularne posty