Zakupy internetowe.

Przyzwyczajona do rynku online w Polsce, w Szwajcarii przeżyłam niemiłe zaskoczenie. Nie dość, że sklepów internetowych jest relatywnie niewiele, to jeszcze bardzo często - wbrew, wydawałoby się, logice - w wielu z nich nie jest taniej niż w tych stacjonarnych. Dobrym przykładem są tu zoologiczne - korzystałam z kilku różnych (najczęściej Zooplus i Tautiershop) i choć jakość produktów jest bez zarzutu, a w zamówieniach nigdy niczego nie pomylono, to ceny są takie same, a czasem wręcz wyższe niż w sklepach stacjonarnych. Z szybkością wysyłki też bywa różnie; Zooplus potrzebuje czasem nawet i ponad tygodnia. 

Jeżeli chodzi o ubrania, buty i dodatki, wolę kupować je stacjonarnie. Ostatnio jednak, próbując się przełamać, robiłam zakupy w Zalando, Globusie i Manorze - w tym ostatnim po raz pierwszy. Paczka z Manora doszła dość szybko, ale jedna z bluzek była w kolorze innym niż zamówiłam. Może się zdarzyć, nieprawdaż, nikt nie jest idealny. Niezrażona, zadzwoniłam do BOK-u i spytałam, czy mogą przysłać do mnie kuriera z bluzką we właściwym kolorze - który to kurier zabrałby zarazem tę w niewłaściwym. Dodałam, że za dwa dni wyjeżdżam na wakacje i że zależy mi na czasie, bo zakupy robiłam z myślą o wyjeździe właśnie. Pracownica Manora uprzejmie wyjaśniła, że kurierem potrwałoby to ze dwa-trzy dni i że najlepiej zrobię, kontaktując się z najbliższym fizycznym sklepem i pytając, czy mogę dokonać wymiany tam. To był pierwszy zgrzyt - oczekiwałabym, że to ona powinna dla mnie sprawdzić tę informację; miała wszystkie dane zamówienia, a o ile wiem, system pokazuje im dostępność produktów na terenie całego kraju. Ale cóż robić, zadzwoniłam sama. W efekcie przekierowywano mnie od osoby do osoby tylko po to, żebym po półgodzinnym wiszeniu na telefonie mogła wreszcie dowiedzieć się, że możliwości wymiany bluzki nie ma. Zadzwoniłam więc ponownie do BOK-u. Tym razem pracownik, spytany o kuriera, powiedział mi, że absolutnie nie ma takiej opcji i że bluzkę  mogę wymienić tylko odsyłając ją do Manora - na własny koszt - i zamawiając jednocześnie nową (ponownie: na własny koszt). Odparłam na to, że błąd jest ich i w związku z tym koszty wymiany powinni pokryć też oni. W odpowiedzi usłyszałam bezradne, że w takim razie zakłada zgłoszenie z tą sprawą. Upewnił się dwukrotnie co do mojego numeru telefonu, po czym powiedział, że ktoś do mnie oddzwoni. Nauczona pozytywnymi doświadczeniami ostatnich pięciu lat, nie pomyślałam nawet o tym, żeby poprosić o numer zgłoszenia lub nazwisko rozmówcy. Pojechałam na urlop, wróciłam; minęło ponad pół miesiąca i nikt się nie odezwał. Wystawiłam zatem Manorowi negatywną recenzję, a jednocześnie wysłałam do biura obsługi klienta mejl z opisem sprawy. Zareagowali szybko: już na następny dzień otrzymałam informację, że mój komentarz został odrzucony (!) (W roli wyjaśnienia "dlaczego" wystąpiła standardowa, nic nie mówiąca formułka; zdecydowanie lepiej wypadliby, pisząc szczerze "nie publikujemy negatywnych komentarzy"). Z BOK-u przyszedł natomiast mejl, składający się głównie z: przeprosin, stwierdzenia, że wspomniane zgłoszenie w ich systemie nigdy nie zaistniało oraz informacji, że pieniądze zostaną mi zwrócone, a bluzkę mogę sobie zatrzymać. (Mejl o zwrocie pieniędzy przyszedł kilka sekund później). Tym samym w efekcie końcowym zostałam z darmową bluzką w niewłaściwym kolorze i stanowczą decyzją, że już nigdy więcej nie kupię niczego w Manorze online. Abstrahując nawet od tego, że nie potrafią poprawnie reagować na spowodowane przez siebie problemy - ale ciuchowy sklep internetowy, w którym klient musi ponosić koszty zwrotu i wymiany?! 
Zwłaszcza że konkurencja - czyli Zalando i Globus - oferuje dużo lepszą jakość usług: przede wszystkim umożliwia bezpłatną odsyłkę, zarówno zwrotu, jak i wymiany. W przypadku Globusa rzeczy można zwrócić też do ich najbliższego sklepu. Do każdej paczki załączony jest wypełniony formularz zwrotu (łącznie z powodami) - wystarczy tylko odhaczyć kilka pól i gotowe, nie trzeba niczego wypisywać. Dodatkowo, kiedy zwrot dociera i zostaje zaksięgowany, otrzymuje się mejla z informacją o tym.
Płatności w Globusie dokonywać można za pomocą karty klienckiej, działającej podobnie jak karta kredytowa, tyle że bez opłat rocznych. Pieniądze zwracane są tym samym po prostu przez zaksięgowanie na tej karcie. Wysokość limitu ustalana jest na podstawie podanej przez siebie wysokości rocznych zarobków. Paczki docierają w miarę szybko; dwa-trzy dni po złożeniu zamówienia.

Zdecydowanie najlepiej przedstawia się nabywanie sprzętu elektronicznego. Raz, że to fajne zakupy: nie trzeba dotknąć ani przymierzyć, a wiadomo, czego się spodziewać i że nie będzie źle na nas leżało. Dwa - w przypadku tych sklepów ceny zazwyczaj są niższe niż w sklepach. Trzy - w Szwajcarii zabawki elektroniczne są tanie nie tylko w stosunku do pensji, ale często najzupełniej dosłownie. Przykład - produkty Apple. Po przeliczeniu cen szwajcarskich i polskich na jedną walutę przekonać się można, że w Szwajcarii jest sporo taniej.
Jeśli polujemy na okazje, warto zaglądać na Daydeal. Z własnych doświadczeń polecić mogę też sklepy takie jak Brack, Galaxus, Digitec, Internet czy Fust. Z każdym z nich mam dobre doświadczenia; zarówno wysyłka, jak i odbiór osobisty (w przypadku Fusta) były bezproblemowe i błyskawiczne (czasami towar przy zamówieniu późnym wieczorem dociera już następnego dnia). Nigdy nie trafiło mi się nic uszkodzonego, niewłaściwy produkt ani żadne inne przykre niespodzianki. 

Zamawiając coś spoza Szwajcarii, warto pamiętać o tym, że nie należy ona do Unii Europejskiej - w związku z czym, jeśli wartość paczki przekroczy 62 CHF, płaci się cło. Zwolnione z niego są chyba tylko książki (do kwoty ok. 200 CHF). Więcej informacji - tutaj.

Komentarze

Popularne posty