Rozważania lingwistyczne, część n-ta.

Jedną z rzeczy najbardziej dla mnie fascynujących w nauce języków są słowa, które nie istnieją w polskim. Jednym z takich zgrabnych niemieckich wyrazów, znanym zresztą pewnie każdemu, bo wszedł na stałe do użycia w polskim (czyż nie znamienne, że akurat ten?), jest Schadenfreude - czyli radość z cudzej szkody/kłopotów/problemu. Jak widać - co w niemieckim jest jednym słowem, po polsku wymaga dłuższego opisu. Innym, bardzo fajnym i brakującym w polskim słowem jest Zweisamkeit. Einsamkeit po niemiecku to samotność; dosłownie pojedynczość, bo ein to jeden. Zwei to z kolei dwa - czyli Zweisamkeit to w dosłownym rozumieniu podwójność - "samotność" we dwoje, ale w znaczeniu bynajmniej nie pejoratywnym (dlatego ujęłam to w cudzysłów), tylko intymności dzielonej przez dwie osoby. Innym niemieckim słowem, doskonale oddającym pewną bardzo życiową kwestię, jest Vorfreude - czyli radość z oczekiwania na coś (dosł. przed-radość). Analogicznie jest z Hinterbliebene - czyli rodziną osoby zmarłej, dosł. pozostawieni za.

Wspominałam już tutaj kiedyś o szwajcarskiej tendencji do zdrabniania praktycznie wszystkiego, niemniej wciąż zdarzają się sytuacje, gdy jestem zaskoczona, że można chcieć zdrobnić nawet to!... Ostatnio, jadąc pociągiem, miałam możliwość przysłuchiwania się dialektowi w wydaniu śpiewanym - tuż obok mnie siedział bowiem chłopczyk, który przez godzinę śpiewał w kółko tę samą piosenkę, monotonnie jak litanię. (Po pół godzinie wyjęłam słuchawki; odczuwając zarazem głębokie współczucie i podziw dla hartu ducha taty chłopczyka, który zapewne był w taki sposób torturowany na co dzień). Ze względu na dialekt, nie byłam w stanie zrozumieć całości treści, była to natomiast ponad wszelką wątpliwość piosenka wielkanocna, opisująca taniec zajęcy oraz ich ogonki. Ale... słowo w niej użyte nie było słowem Tanz (taniec), tylko jego zdrobnieniem - Tänzli. Jak to właściwie przetłumaczyć na polski?... Tańczyk? Tańczątko? Tańczuszek?...

Innym interesującym aspektem nauki języków - i zarazem częstokroć mówiącym coś o danym społeczeństwie - jest kwestia, jak różne płcie nadawane są tym samym rzeczownikom. Najlepszym przykładem jest tu samochód - w Polsce to on, w Niemczech - ono, Francuzi zaś uważają, że to kobieta. A. nieodmiennie i przekornie wydziwia też nad faktem, że kot jest po polsku w rodzaju męskim - skoro wiadomo, że taką grację, urok i niebezpieczeństwo zarazem reprezentować może tylko kobieta (die Katze). Albo takie serce... nijakie w polskim i niemieckim, w hiszpańskim jest mężczyzną (el corazón). W tym samym hiszpańskim istnieje również dość wulgarne słowo na penis - które jest rodzaju... żeńskiego (la polla; nie należy - np. w restauracji - mylić z el pollo, czyli kurczakiem!) 

Komentarze

  1. po francusku z wulgarnym penisem podobnie (une bite), a na odwrót z kolei kobiece genitalia. pamiętam, że wtedy pomyślałam, że nigdy ich nie zrozumiem, przepadło.
    a czego Ci brakuje w niemieckim z polskiego? mnie właśnie zdrabniania, po francusku się w zasadzie nie da. i słowa "załatwić" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O proszę, czyli to wspólny mianownik języków romańskich! (Ale dlaczego?... Dlaczego coś, co jest tak bardzo męskie czy kobiece, że bardziej się już właściwie nie da?...)
      Brakuje mi nie tylko zdrobnień (po niem. jest tylko jedno, zdrobnienia od zdrobnienia nie da się zrobić, tzn. "kotek" możesz, ale "koteczek" już nie), ale też zgrubień - są im w ogóle nieznane. Brakuje mi też polskiego "może być" - tzn. możesz oczywiście przełożyć to dosłownie, ale to nie to samo.

      Usuń
  2. Hej,

    innym slowem, ktore nie istnieje chyba w jezyku polskim jest Ohrwurm.
    Z drugiej strony w niemieckim czasami brakuje mi doba, bo niby jest dzien i noc, ale jak to polaczyc? :-)

    A inna ciekawostka, ta dotyczaca tematyki damsko-meskiej - ostatnio ktos zwrocil mi na to uwage: slowo herrlich wzielo sie od "Herr", a dämlich od "Dame". Ciekawe, ze w dzisiejszych czasach political correctness jeszcze tego nie zneutralizowano :-)

    Pozdrawiam,
    Andrzej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć,
      tak, "Ohrwurm" jest b. wygodne, a nie ma go w polskim. I rzeczywiście, "doby" już parę razy też mi zabrakło ;-) Co do "herrlich" i "dämlich" - b. interesujące, nie myślałam nigdy wcześniej o genezie tych słów. A swoją drogą, czy "herrlich" nie można by właściwie przetłumaczyć jako "boskie" (w znaczeniu "super") - od Herr (Gott)? Co o tym myślisz?
      Miłego dnia :-)

      Usuń
    2. Mysle, ze herrlich w zasadzie moze pochodzic od Herr w sensie "Gott", ale poniewaz pochodzenie "dämlich" jest dosc jednoznaczne, to mysle, ze herrlich ma jednak podobne pochodzenie...

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty