Boże Narodzenie już za kilka dni...

Dziś ostatnia niedziela adwentu - na wieńcu płoną cztery świeczki. Oświetlona ich blaskiem (licencia poetica; tak naprawdę piszę do Was z pokoju "komputerowego", a przyświeca mi niewielka lampka - ale świece dziś także płonęły, owszem), myślami wybiegam do czekających nas świąt. Kot (mój najstarszy, szesnastolatek) mruczy mi na kolanach.  


Ostatnie dni były dla mnie bardzo intensywne - prócz tego, że dużo działo się w pracy, starałam się także bez wytchnienia jak najbardziej skrócić moją TODO listę. Lubię domykać sprawy - jak najwięcej - przed urlopem świątecznym; tak, by później móc rozkoszować się czasem wolnym z błogą świadomością, że absolutnie nic nie wisi mi nad głową, a w nowy rok wchodzę bez obciążeń. To, oczywiście, sprawia, że okres przedświąteczny jest dla mnie najbardziej zajętym czasem roku - choć nawet i wtedy niepozbawionym przyjemności typu randki z A. Swoją drogą, jak dobrze, że odwiedziliśmy ostatnio dwie restauracje, do których od dłuższego czasu bardzo chcieliśmy pójść - od 22 grudnia do 22 stycznia jest bowiem w Szwajcarii lockdown, który na mój prywatny użytek nazywam 75%: zamknięte restauracje, kina, teatry, opera... a sklepy czynne krócej o godzinę. 


Wiem, inni mają gorzej; nie narzekam. Wiem, sytuacja jest poważna. Serce mi się ściska na myśl o ludziach, którzy utracili bliskich. O tych pozbawionych  dochodów. O tych rozdzielonych z najbliższymi... To nie był - nie jest - łatwy czas dla tak wielu osób. Ale nawet i pandemia w końcu minie. Przejdzie. Zniknie. W końcu znów będzie normalnie - ta normalność właściwie rysuje się już na horyzoncie w postaci szczepionek... (Ale póki się nie zarysuje, jak fajnie byłoby, gdyby każda/y poświęcił/a choć chwilę czy choć drobną kwotę, żeby pomóc tym, którzy - niezależnie, zwierzęta, czy ludzie - aktualnie tej pomocy potrzebują!... ten drobny wysiłek, nawet jeśli wydaje się nam niewielki i mało znaczący, gdy przemnoży się go przez miliony, robi OGROMNĄ różnicę!)  


...A tymczasem nachodzą święta. Zdaję sobie sprawę, że wielu ludzi ich nie znosi - jak wiadomo, największy wpływ na lubienie (lub nie) świąt ma rodzina, w której się wyrosło i/lub w której się jest - a różnie to bywa, niestety... Ja wliczam się do tych, którzy mają szczęście - tak więc dla mnie to czas bardzo specjalny, pełen magii (odmiennej, oczywiście, niż w okresie dzieciństwa - ale wciąż). Czekam i odliczam dni z cichą radością; kompletuję prezenty, piszę i wysyłam papierowe kartki. Spotkałam w życiu wiele życzliwych mi osób, otrzymałam różnoraką pomoc i wiele wsparcia - zarówno tego dużego, jak i drobnego; o każdym z nich pamiętam i każde ma dla mnie znaczenie: gdyby nie ono, nie byłoby mnie dziś tutaj, takiej. Z powodu covida czy innych zmiennych losowych wielu z tych osób od dawna nie widziałam, czasem nawet bardzo - kartka jest dla mnie w pewien sposób możliwością wymiany dotyku fizycznego; ten wirtualny to bardzo nie to samo (plus potrafi być nader boleśnie ulotny!...)


Są i osoby, które lubię, ale czasami nie znam nawet ich nazwisk, o adresach nie wspominając (uroki internetu!) Wiem, że przynajmniej część z nich czyta mojego bloga. Są także czytelnicy, o których nie wiem nic - poza tym, że zaglądają tutaj regularnie, co ogromnie mnie cieszy i daje dodatkowe poczucie, że warto pisać. Do którejkolwiek z grup się zaliczasz, niezależnie, czy się przyjaźnimy, znamy czy też nie, ten wpis jest także dla Ciebie - dla Was wszystkich. Niezależnie, czy lubisz święta czy nie; czy wierzysz w jakąkolwiek Istotę Wyższą czy też nie.  


Jak pisałam, dla mnie święta to czas specjalny. Oczekiwania. Miłości. Radości obdarowywania - bliskich i obcych, ludzi i zwierząt. Ciepłych i częstszych niż kiedykolwiek myśli o wszystkich tych, którzy zaznaczyli jakikolwiek dobry ślad w moim życiu. Szczęścia aż do łez w oczach: że oto po raz kolejny się udało, że gdy pierwsza gwiazda na niebie, migotanie choinkowych bombek, cicha kolęda w tle - wszyscy znowu trzymamy w dłoniach opłatek i jesteśmy tu, razem. Bo prawda jest taka, że nie ma niczego ważniejszego niż to.


I tego Wam wszystkim życzę na święta: najbliższych, najukochańszych ludzi tuż obok. Radości z ich obecności. Trwania tego co najlepsze: codziennego cudu miłości. Bo - niezależnie od tego, o czym zazwyczaj pragnęłyby przekonać nas media - cytując mój ulubiony film przedświąteczny: miłość jest wszędzie wokół, wystarczy dobrze się rozejrzeć.

A my - my jesteśmy jej częścią. Pięknych Świąt! 



 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty