O książkach za resztę roku 2021, niezbyt chronologicznie.

Jak w tytule. Liczę bardzo na siebie, że w roku obecnym - czyli 2022 - wzorem innych blogerek (jak np. tutaj albo tu) będę opisywać wrażenia po każdej książce, a przynajmniej nie więcej niż pięciu, ale zobaczymy. Na razie, podobnie jak sporą część zeszłego roku, czytam wciąż jeszcze głównie tzw. comfort books, czyli znane i ukochane od lat dzieciństwa, jak np. Muminki, Narnia, Pożyczalscy, Mary Poppins, Kraina Oz, Harry Potter, L.M.Montgomery, M. Musierowicz, F. H. Burnett, M. Twain, E. Nesbith, A. Lindgren, A. Bahdaj, E. Niziurski... Comfort books zanurzają mnie w ciepłe i bezpieczne, doskonale znane światy. Brutalny i pełen (nie)oczekiwanej krzywdy i grozy świat tzw. literatury dorosłej dawkuję sobie, póki co, oszczędnie. Proces żałoby wciąż trwa, nie minął jeszcze nawet rok od rozpoczęcia pierwszej z nich. Psychologia uczy, że to pierwszy rok jest zawsze najtrudniejszy. Zobaczymy.

Kursywą to, czego nie polecam. Tutaj pierwszy, a tu drugi kwartał roku 2021; 2020 jest tu, a 2019 tutaj

Opisuję wyłącznie książki czytane po raz pierwszy.


"Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu" R. Gilbert. Jak w tytule. Autorka jest, sądząc po stylu, Amerykanką - mimo to książkę czyta się dobrze; było trochę ciekawostek, o których nie miałam pojęcia.  Warto.


"Efekt pandy" M. Kisiel. O Kisiel pisałam już wcześniej, że coś mi w jej książkach nie do końca pasuje, a jednak sięgam po każdą. Udało mi się wreszcie wpaść na to, co mi nie pasuje. Otóż nie uważam jej za artystkę. Jest rzemieślniczką, bardzo zresztą zręczną - ale tylko rzemieślniczką. To właśnie tej nuty artyzmu brakuje mi w jej książkach. Jako jednorazową rozrywkę natomiast - bardzo polecam. 


"Nikt mnie nie ma" A. Linderborg - Szwecja, lata 70, o ojcu i córce - opisane po latach z perspektywy córki. W przypadku osoby świeżo półosieroconej, jak ja, cała gama emocji. Dobre, warto. 


"Złe uczynki" B. Lucinda - dość realistyczny thriller; z syndromem sztokholmskim w tle. Jak najbardziej można... choć uprzedzam, grozi silnym obrzydzeniem. 


"Toksyczna przyjaźń" P. Philips - jak w tytule, czyli dwie młode kobiety i toksyczna relacja między nimi. Thriller. Można, nie trzeba.  


"Kraina chowańca" P. Tamminen - o potrzebie (s)chowania się; poetycko, ładnie, z humorem.  W tle Finlandia. Cytat: "Marzenia czerstwieją, wspomnienia bledną, a rozświetlonym wnętrzom książki nie zagraża nic. One człowieka chronią". Bardzo polecam. 


"Magia sprzątania" M. Kondo - zupełnie nie pamiętam, o czym to było, musiałam przekartkować (a na Kindle'u to takie niewygodne! Ale poświęciłam się, proszę docenić). Już wiem, czemu nie pamiętałam - pseudofilozofia, oczywistości; nuda. Nie wiem, skąd to miałam, ale nie polecam. 


"Olga i osty" A. Hałas - fantastykę Hałas bardzo lubię, ale ta książka... Cóż. Studium depresji przez pryzmat fantasy, tak bym to ujęła. Może po prostu nie jestem targetem, ale nie polecam. W pewien sposób odbiera siły... a baaaaardzo odlegle kojarzy mi się z książką, którą czytałam jako ośmiolatka (nie pamiętam tytułu ani autora): gdzie małemu księciu znikają rodzice, podróżuje/wykonuje questy, by ich odnaleźć, na końcu widzi ich i biegnie, by rzucić im się w ramiona, po czym odkrywa, że to tylko... lustrzane odbicie (on i jego księżniczka w międzyczasie wydorośleli i wyglądają jak jego rodzice). Tamta książka pozostawiła mi w jakiś nieuchwytny sposób podobne wrażenia po. 


"Statystycznie rzecz biorąc, czyli ile trzeba zjeść czekolady żeby dostać Nobla" J. Bąk - JaninęDaily znają zapewne wszyscy. Książka przede wszystkim dla ludzi, którzy nie wiedzą niczego o statystyce ani psychologii i myślę, że wtedy jest najfajniejsza w odbiorze; ale ponieważ lubię poczucie humoru Janiny, podobało mi się i tak.


"Dogonić tęczę" F. Flagg - migawki z codzienności w USA na przestrzeni pięćdziesięciu lat.  Bardzo lubię Fannie, bo w jej książkach, czegokolwiek nie opisuje, jest zawsze ciepło, spokojnie i bezpiecznie. Ta trochę bardziej depresyjna niż inne, ale i tak polecam. 


"Pani Churchill" M. Benedict - o tym, dlaczego Churchill został Churchillem, czyli jak poświęcić całe swoje życie dla mężczyzny. Może i czuła się spełniona w ten sposób, ale i tak bardzo mi jej  żal. Interesująca, choć ostrzegam, że drażni feministyczną duszę. 


"Życie średniowiecznej kobiety" F. Gies - jak w tytule. Zainteresowanym tematem bardzo polecam, choć miałam smutną konkluzję, że pewne rzeczy wyglądały dla kobiet lepiej sześćset lat temu, a pewne wciąż jeszcze się nie zmieniły. 


"My, superimigranci" E. Smechowski - książka bardzo bliska mojemu sercu, bo o ludziach, którzy za czasów komuny uciekli do Niemiec i tam osiedli. (Był czas, gdy moi rodzice również  to rozważali; a wielu ich znajomych to zrobiło). Bardzo interesująca, wiele ciekawych spostrzeżeń, bardzo warto; choć konkluzje nieco gorzkie. 


"(Nie)piękność" N. Socha - jak w tytule: o urodzie i jej braku. Banalne czytadełko.  Nie polecam. 


"Wakacje 1939" A. Lisiecka - o świecie, którego już nie ma... i o tym, jak w nim było w przeddzień kataklizmu. W jakiś sposób, ile razy nie obiecywałabym sobie, że nigdy więcej, czuję wewnętrzny przymus, żeby jednak sięgać po kolejne pozycje o tej tematyce. Może to po prostu nieodłącznie powiązane z byciem Polką/Polakiem? Książka interesująca, zdecydowanie warto.  


"Jezioro" B. Bellova - życie nad Jeziorem Aralskim w czasach ZSRR. Wstrząsające i brutalne; straszliwie depresyjne; ale trzeba.


"Dziewczyna na klifie" L. Riley - cztery pokolenia kobiet, rodzinne kłamstwa i sekrety. Można, ale nie trzeba.


"Nos4a2" J Hill - jeśli ktoś lubi horrory, to polecam; syn Kinga daje radę.  


"Nowohucka telenowela" R. Radłowska - reportaż: Nowa Huta oczami tych, którzy ją budowali. Ciekawe, jak najbardziej można.


"Uratować dziecko" A. Denzil - thriller: o tym, jak pozory mogą mylić. Nie polecam.


"Murder Park" J. Winner - thriller z seryjnym mordercą w tle. Przewidywalne i nudne.  


"Dziewczyna, kobieta, inna" B. Evaristo - historie potomkiń byłych niewolników w Wielkiej Brytanii, czyli o tym, jak rasizm i homofobia to wciąż aktualny problem. Warto. 


"Panie Czarowne" J. Ćwiek - zazwyczaj nie lubię jego książek, ale ta była ok. O współczesnych czarownicach. Typowa rozrywka na raz. 


"Denat wieczorową porą" A. Jadowska - Jadowska zwykle pisze fabtasy, tym razem napisała kryminał; zabawne, lekkie, dobra rozrywka.


"Morderców tropimy w czwartki" R. Osman - kryminał; protagoniści to seniorzy. Ciepłe, miłe, fajnie się czyta. 


"Fotografka" M. Carter - thriller. Główna bohaterka dość przerażająca - szczególnie, gdy pomyśli się o tym, jak nietrudno spotkać tego typu osoby. Czytało się nieźle; jak najbardziej można. 


"Wróć przed zmrokiem" R. Sager - thriller z nawiedzonym domem w tle. Zakończenie rozczarowujące.  Można sobie darować. 


"W Paryżu dzieci nie grymaszą" P. Druckerman - książka na temat wychowywania dzieci. Przeczytałam, żeby wyrobić sobie zdanie odnośnie francuskich metod wychowawczych i muszę powiedzieć, że jeśli to, co jest w książce, jest prawdą (Dees?), to bardzo mi się taki model wychowania podoba (z doprawdy niewielkimi wyjątkami). Polecam.


"Snoby" J. Fellows - scenarzysta "Downton Abbey", będący zresztą lordem, napisał powieść o brytyjskiej arystokracji. Zabawne, choć i fascynująco-przerażające. Przeczytałam z zainteresowaniem i zarazem ulgą, że wnętrze mojego klosza wygląda inaczej. Polecam.


"Instytut Piękności" M. Paszyńska - ponoć inspirowane prawdziwymi wydarzeniami. O czasach, gdy instytut piękności służył nie urodzie, ale celom wyższym - uaryjskowianiu Żydówek. Jak najbardziej można.


"Instrukcja dla pań sprzątających" L. Berlin - ulotne momenty życia w formie opowiadań. Ładnie napisane. Warto. 


"Kobiety Kossaków" J. Jurgała-Jureczka - jeśli ktoś się rodziną Kossaków interesuje, jak ja, to zdecydowanie warto! Dowiedziałam się sporo nowych rzeczy. (Jeśli nie, to też można).


"Asystentka" S. Tremayne - thriller o tym, jak niebezpieczne są nowe technologie. Autor zdecydowanie powinien był zrobić lepszy techniczny research... jego brak zepsuł cały pomysł. Ogólnie nie polecam.


"Polacy last minute" J. Dżbik-Kluge - o tym, co wycierpieć muszą przewodnicy polskich wycieczek. zorganizowanych. Wytrzeszczam oczy, chylę czoła, łączę wyrazy. Świetnie napisane, zdecydowanie warto (plus informacja, że Tomka Michniewicza można wynająć jako organizatora wyprawy podróżniczej!!!...)


"Oblicza śmierci" G. Kapla  - opis rozmaitych rytuałów, wierzeń i zwyczajów na świecie, powiązanych ze śmiercią. Bardzo interesujące, bardzo polecam. 


"Lecę. Piloci mi to powiedzieli" J. Pelczar - wydawnictwo Czarne, czyli sięgnęłam bez wahania. Opowieści o tym, jak wygląda bycie pilotką/pilotem - tym razem z polskiej perspektywy, czyli nie zabraknie pesymizmu stosowanego tudzież skupiania na negatywach. Niemniej interesujące i warto.  


"Obudzę się na Shibui" A. Cima - o Japonii onirycznie. Nie przepadam za oniryzmem, może dlatego podobało mi się średnio, ale generalnie można. 


"Czekaj, mrugaj" G. Øyehaug - ta książka jest ładna, ale jednocześnie pamiętam, że lekko mnie irytowała. I w sumie to nie wiem, czy ją polecam. (Naprawdę powinnam pisać te recenzje na bieżąco...)


"Koniec świata, umyj okna" A. Jelonek - pewnie zainteresuje osoby, które kiedykolwiek walczyły z napadami paniki. Nie jestem targetem, więc być może dlatego do mnie nie trafiło. 


"Kapitan Hak" T. Brooks - kiedyś lubiłam film, lubiłam też jako dziecko książki o Piotrusiu Panie, więc  sięgnęłam po. Zdecydowanie nie  dla dorosłych; nudziło, męczyło, irytowało.  


"Śmierć pani Westaway" R. Ware - thriller z nieoczkiwanym spadkiem w tle. Postacie w większości prawdopodobne psychologiczne; nawet niezłe, można poczytać.


"Sznurówki" D. Starnone - rodzina z kryzysem małżeńskim w tle; nie polubiłam w tej książce nikogo; banalnie i irytująco. Nie polecam.   


"Powrót z Północy" M. Wolny - z Syberią w tle; fikcja z różnymi okresami historycznymi; irytujący głowni bohaterowie i pozostawiający wiele do życzenia warsztat autorki. Nie polecam.  


"Na pokuszenie" T. Cullinan - wojna secesyjna, ranny żołnierz trafia do domu pełnego kobiet. Zakończenie satysfakcjonujące, ale całość jako całość... niekoniecznie. 


"Piechotą do źródeł Orinoko" W. Cejrowski - pamiętam, że dawno temu czytałam dwie książki Cejrowskiego i mi się podobały: zapewne dlatego, że traktowały tylko i wyłącznie o jego podróżach. Tę niestety autor postanowił obficie okrasić głupawym bełkotem, pełnym szowinizmu i rasizmu. Nie polecam.


"Trupia farma. Nowe śledztwa" B. Bass - kto czytał poprzednie recenzje, ten wie, że jestem ogromną fanką doktora Bassa! Dla niekojarzących tematu: opowieści antropologa sądowego. Bardzo polecam!


"Zwiać za wszelką cenę. Słynni uciekinierzy i emigranci z PRL" M. Molenda - jak w tytule. Bardzo dobrze napisane, interesujące, zdecydowanie polecam!


"W butach Valerii" E. Benavent - cztery przyjaciółki z Madrytu. Miała być książka lekka i odprężająca, jest nudna. Nie polecam. 


"Ludzie z placu Słońca" A. Lipczak - o współczesnej Hiszpanii; tematy zdecydowanie nie lekkie. O części z tych kwestii nie miałam pojęcia. Bardzo interesujące, bardzo warto, polecam.


"Idealna randka" S. Watson - thriller. O tym, jak łatwo na randce spotkać można kogoś, kto się do związku - wbrew pierwszemu wrażeniu - zupełnie nie nadaje. Temat przykry (przemoc psychiczna), ale treść banalna i przewidywalna. Darujcie sobie.


"Kebabistan. Rzecz o polskim daniu narodowym" K. Nowak - jak w tytule, bardzo fajny reportaż. Trochę zabawnie, trochę ponuro. Warto.


"Duma i uprzedzenie", "Opactwo Northanger", "Perswazje", "Rozważna i romantyczna", "Emma" J. Austen - (tak, nigdy wcześniej nie czytałam; postanowiłam nadrobić). Generalnie wszystkie książki Jane przypominają o tym, jakie mamy szczęście - my, kobiety XXI wieku w krajach tzw. rozwiniętych - że nasze poprzedniczki wywalczyły nam pewne prawa i dziś możemy zarobić swoje własne pieniądze. Trochę śmieszno, trochę straszno (straszno zdecydowanie bardziej); na pewno warto. Jeśli dobrze pamiętam, najbardziej podobało mi się "Opactwo...", a najmniej "Emma", ale głowy sobie uciąć nie dam, a  notatek brak.  


"Greenwich Park" K. Faulkner - thriller; o tym, co się dzieje, gdy jesteśmy irytująco naiwni i absolutnie nieasertywni. Nie polecam.


"Jestem Saudyjką. Świat oczami kobiet z Arabii Saudyjskiej" N. Sutcliff - reportaż. Dwadzieścia siedem kobiet z różnych warstw społecznych i ich poglądy na różne aspekty rzeczywistości. Interesujące, polecam (choć wywracania oczami w pewnych momentach nie da się uniknąć). 


"Utopia" L. Child - thriller s-f; bliska przyszłość z lunaparkiem w tle. Pomysł na lunapark fajny, ale poza tym trochę ziewałam - dłużyzny. Można, nie trzeba.


"Sen sów" J. Sosnowski - Polska; codzienność wakacyjna; teraźniejszość przeplatana wspomnieniami z lat 70. Ładne, jak najbardziej można.


"Lato utraconych" A. Kańtoch - tom drugi, ale nieznajomość pierwszego w niczym nie przeszkodzi. Kryminał z zaginionym dzieckiem w tle. Rozwiązanie zagadki mnie rozczarowało, cała zaś książka w pewien sposób zmęczyła. Zdecydowanie wolę, kiedy Kańtoch pisze fantastykę. 


"Coś, o czym chciałam Ci powiedzieć", "Miłość dobrej kobiety" A. Munro - opowiadania: historie kobiet. W tle codzienność; miłość, starość, przemijanie. Z Munro jest dla mnie tak, że ładnie się czyta, ale treść jako taka nie zostaje w głowie. Zostają natomiast dobre skojarzenia z  nazwiskiem - takie, że sięgam po kolejne jej książki. Oceńcie sami.


"Fatalne kłamstwo" V. Keogh - thriller; trzy przyjaciółki, kłamstwo i tragedie. Naciągane, przesadzone, nie polecam.


"Baśnie barda Beedle'a" J. Rowling - jeśli lubisz książki o Harrym Potterze, to czytaj - choć jest króciuteńkie; właściwie przypis do serii. Jeśli nie, to nie ma po co. 


"Ashford Park" L. Willing - rodzinna saga, różne kobiety, różne czasy i kontynenty. Darujcie sobie. 


"Elżbieta II. Portret królowej" P. Calvetti - biografia; nieodmiennie ma się wrażenie, że pisana pod dyktando pałacu Buckingham, niemniej można. Ja przeczytałam jako kolejne "uzupełnienie" po obejrzeniu "The Crown". 


"Głębokie Południe. Cztery pory roku na głuchej prowincji" P. Theroux - tym razem podróżnik skupił się na swoim własnym kraju, czyli USA. Południe USA w kontekście historycznym, politycznym, w literaturze... Bardzo interesujące, dowiedziałam się sporo nowych rzeczy. Bywają dłużyzny i powtórzenia (czytałam na raty), ale i tak polecam.


"Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" H. Murakami - główny bohater wiele lat temu stracił z dnia na dzień czworo najbliższych przyjaciół (nikt z nich nie wyjaśnił mu, dlaczego zrywają z nim kontakt). Postanawia dowiedzieć się dlaczego. Ładne; taki wycinek z rzeczywistości. Zdecydowanie polecam. 


"Laurie" S. King - to nie jest horror. Krótkie, ciepłe opowiadanie o jednym ze sposobów powrotu do życia po ciężkiej żałobie. Jak najbardziej można. 


"Mój mąż i ja" I. Seward - kolejna biografia Elżbiety II. Ta jest moim zdaniem lepsza; ciekawsza i lepiej napisana. Dużo interesujących szczegółów. Polecam, jeśli ktoś jest zainteresowany tematem.


"Jedenaście dni w Berlinie" H. Nesser - jeśli macie zamiar przeczytać tylko jedną rzecz z mojej listy, to koniecznie przeczytajcie tę książkę. Głównym bohaterem jest Arne. Od czasu wypadku z dzieciństwa nie umie myśleć tak szybko i sprawnie jak inni ludzie, ale nie przeszkadza mu to w życiu. Gdy umiera jego ojciec, Arne - wypełniając ostatnią wolę ojca - wyrusza do Berlina, żeby odnaleźć swoją dawno temu zaginioną matkę. Zabawna, wzruszająca, ciepła książka; Astrid Lindgren dla dorosłych.


"Sen o Ameryce" M. Viner - reportaż: historie rosyjskich emigrantek, szukających szczęścia w USA. Jak większość książek o emigracji, przeczytałam z dużym zainteresowaniem. Część historii bardzo życiowa; banalnie i boleśnie życiowa, co nie zmienia faktu, że warto. 


"Księga humoru żydowskiego. Dowcipy i anegdoty" J. Illg, W. Łęcka - nie wiem, jak i kiedy trafiło na mojego Kindle'a... ale przeczytałam. Dowcipy w większości stare i znane; anegdoty też takie sobie. Jeśli już, to książka dla nastolatków.  


"Takie rzeczy tylko z mężem", "Kobiety wzdychają częściej" A. Przybyłek - tom drugi przeczytałam tylko i wyłącznie dlatego, że chciałam poznać rozwiązania cliffhangera z tomu pierwszego... drugi oczywiście zakończył się analogicznie... trzeciego nawet nie próbowałam. Miało być lekko, zabawnie i przyjemnie, niestety książki są banalne i kiepsko napisane. Nie polecam.  

 

"Ostatni pociąg do zona verde. Lądem z Kapsztadu do Angoli" P. Theroux - samotna podróż Theroux poprzez Kapsztad, RPA, Namibię - aż do Angoli. Bardzo dobrze napisane, polecam.


"Kopciuszek i szklany sufit" L. Lane, E. Haun - popularne bajki przepisane na sposób feministyczny. Zabawne, jak najbardziej można. Króciutkie.


"Zabawka" R. Ziębiński - kryminał; oparty na prawdziwych wydarzeniach, m.in. pamiętniku zaginionej nastolatki - i to się czuje podczas czytania. Wciąga. Jak najbardziej można.  


"Azja. Opowieści podróżne" - A. Alboth i in. (Goerke, Jagielski, Smoleński, Stasiuk...) Świetne reportaże, zdecydowanie polecam. 


"Pięć lat młodsza w pięć tygodni" A. Mielczarek - to też nie wiem, jak do mnie trafiło. Zbiór porad i wskazówek urodowo-zdrowotnych. Autorka pisze m.in. o znaczeniu wdzięczności, uważności itp. Nie znalazłam w tej króciutkiej książeczce ani jednego faktu, który byłby mi nieznany, ani jednej myśli, z którą nie zetknęłam się wcześniej i którą uznałabym za oryginalną. Dla mnie kompletna strata czasu; być może targetem są nastolatki albo ktoś, kto żył pod kamieniem, jeśli o tę tematykę chodzi?...


"Opowieści pokładowe" T. Grzywocz - kolejna porcja opowieści stewardessy. Jak zwykle przeczytałam z zainteresowaniem; polecam. 


"Cuda za rogiem" K. Higashino - sklep z marzeniami, ale na szczęście nie według Kinga - i oczywiście Japonia w tle. Ładne; polecam.


"Szwajcaria. Podróż przez raj wymyślony" A. Kamińska - dostałam w prezencie od Dees, która ciekawa była mojej opinii w temacie, dzięki czemu mogę skopiować tu dziś część treści z tamtego mejla. 

Z kilkoma kwestiami się nie zgadzam: rzekoma ksenofobia. Najwyraźniej autorka miała pecha mieć styk z jakimiś bucami... problem w tym, że zachowania tych pojedynczych buców wydaje się rozciągać w opisie na całe społeczeństwo. Do rzeczywistości w postaci codziennego styku z ludźmi w pracy, sklepie, urzędach itp. -  ma się to nijak. 

Nieprawdą jest, że filmy kinowe są z reguły z dubbingiem - na szczęście nie, żaden problem obejrzeć w oryginale (w przeciwnym razie nie mogłabym chodzić tu do kina, nie znoszę dubbingu!)

Ludzie śledzący każdy Twój krok i gapiący się na Ciebie... zupełnie się z tym nie zgadzam; ba, nie wiem, czy jest drugi naród tak dyskretnie patrzący, bez obmacywania wzrokiem itp. - północ Europy? 

Pracujące matki -  tu, podobnie jak autorka, problem znam wyłącznie z drugiej ręki. Narzekania na blokowanie możliwości robienia kariery po urodzeniu dziecka słyszałam tylko od jednej spośród "moich" dziewczyn -  zmieniła ona po prostu pracę i to rozwiązało ten problem. Oficjalnych statystyk natomiast nie mam. Na pewno problemem jest za to za krótki urlop macierzyński (w większości firm 3 miesiące, w niektórych 6; płatny 100%) i jeszcze krótszy ojcowski (2 tygodnie, płatny 100%). 

Donoszący sąsiedzi - o tym rzekomym problemie i innych tego typu już kiedyś pisałam, tutaj.

Co mnie rozśmieszyło, a jest rzeczywiście bardzo prawdziwe - ubolewanie autorki, że ludzie umawiają spotkania z wyprzedzeniem, zamiast spotykać się spontanicznie. Dla mnie planowanie z wyprzedzeniem i wypełniony kalendarz to coś naturalnego i nigdy nawet nie myślałam o tym, że komuś może przeszkadzać konieczność umawiania się... a na wizję spontanicznych wizyt, że ja tu sobie np. po pracy z książką, wygodnie i smakowicie zwinięta na kanapie, donikąd i nic już nie muszę, a tu nagle miałby jakoś gość, nawet jeśli bardzo lubiany... cóż, mam dreszcze zgrozy, więc najwyraźniej jestem pod tym względem zupełnie niepolska ;-) 

Poza tym książkę czyta się dobrze (autorce udało się nawet znaleźć ze dwa czy trzy fakty, o których nie wiedziałam!) - jak najbardziej można. 


I to by było na tyle, jeśli chodzi o czytelnictwo w roku 2021. 
(Oraz, póki co, udaje mi się dotrzymywać publikowania jednej notki na tydzień - to już druga, ha! Dobry początek).





Komentarze

  1. Ocena Kisiel bardzo trafiona, szalenie miło się to czyta (z wyjątkiem cholernej babci mówiącej łamaną francuszczyzną), ale czegoś tam jednak brakuje. Murakami, powiadasz. Nienawidzę go, ale może dam temu szansę? O Lucie Berlin słyszałam peany, i jak praktycznie mi się nie zdarza - rzuciłam okiem, i kompletnie nie weszło dalej. Może jeszcze spróbuję. Dzięki za info o Hałas, widziałam parę jej opowiadań, zastanawiałam się co czytać, w takim razie nie to. Szkoda, że Kańtoch Ci się nie podoba, mnie jej kryminały bardzo, no ale mnie z kolei 11 dni w Berlinie nie aż tak :) O, to o pilotach muszę koniecznie!
    Nie wiem co dokładnie Druckerman napisała - z tego co wiem, to że Francuzi bardziej olewają dzieci, nie ma takiego cierpiętniczegopoświęcania matki Polki, i to jest prawda. Typowym tekstem do dziecka jest "to nie ty tu rządzisz", nie ma zapominania o sobie i nadmiernego przejmowania się czy rozczulania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poczytaj cykl Hałas o Krzyczącym w Ciemności. Wiem, że za fantasy nie przepadasz, ale zdaje się lubiłaś Locke'a Lamorę?... To jest podobny klimat i kawał dobrej fantastyki. Kańtoch bardzo lubię, ale nie kryminały.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty